niedziela, 4 maja 2014

Od Masako C.D. Mitsu

- Hah... - Zaśmiałam się - Jeśli mogłabym o to prosić, to czy mogłybyśmy porozmawiać na zewnątrz? Nie lubię ciasnych pomieszczeń...
- Spoko - uśmiechnęła się. - Klaustrofobia?
- Mhm... - przytaknęłam cicho.
- Tylko pójdźmy gdzieś, gdzie jest cicho i nie ma zbyt wielu ludzi.
- Dobrze, mi też to pasuje.
Wstałyśmy obydwie i wyszłyśmy na hotelowy korytarz. W ciszy wyszłyśmy na chodnik. Potem skierowałyśmy się do parku.
- Nie sądzisz, że w parku może być akurat SPORO ludzi? - spytała mrukliwie.
- Spokojnie. - zaśmiałam się cicho - Mam tutaj swoje miejsce...
Złapałam ją za rękę i pociągnęłam delikatnie w stronę dziury w płocie. Przecisnęłam się pod nią i skinęłam na Mitsu.
- No chodź! - szepnęłam. - Tylko uważaj na ochroniarzy...
- No proszę... - zaśmiała się dziewczyna - Niby dorosłe, a zachowujemy się jak dzieci...
Uśmiechnęłam się tylko i poszłam dalej. Niedługo potem poczułam oddech Mitsu na karku. Kiedy doszłyśmy na mały plac, zatrzymałam się na chwilę.
- To tutaj. - powiedziałam siadając pod drzewem. - Znalazłam to miejsce niedawno, ale idealnie nadaje się do czytania i rozmowy.
- No to jak? Powiesz mi coś o sobie? - spytała Mitsu.
- No to, jak już wiesz, cierpię na klaustrofobię. Naprawdę ciężką klaustrofobię. I jak już pewnie też wiesz, jestem nieśmiała. To chyba tyle w tej sprawie.
- Heh... No to dużo o sobie się dowiedziałyśmy... - uśmiechnęła się.
- No tak... Co czytasz? - spytałam, gdy zobaczyłam książkę w ręku dziewczyny.
- To nie książka... To manga... - powiedziała.
- A jaka?! - spytałam z zapałem.
Kiedy dowiedziałam się, co czyta Mitsu, zaczęłam szybciej oddychać.
- To już wyszła?! Tak długo czekałam! Dasz poczytać?!
- Spoko... - zaśmiała się podając mi mangę. - Tylko jest po angielsku.
- Spokojnie, znam angielski. - odparłam z nosem w lekturze.
Mitsu uśmiechnęła się i położyła rękę na ziemi. Później syknęła z bólu. Złapała się za dłoń, z której powoli sączyła się szkarłatna krew.
Oderwałam się od czytania i sięgnęłam do torby. Wyjęłam z niej wodę utlenioną i bandaż. Szybko opatrzyłam jej ranę (była dosyć głęboka, ale nie jakoś bardzo) i wróciłam do swojego zajęcia.
Mitsu spojrzała na mnie kątem oka, jakby dziwiły ją moje umiejętności medyczne. Potem rzuciła, niby od niechcenia...
<Mitsu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz